wtorek, 22 lutego 2011

CRISTIANO RONALDO i LIONEL MESSI... współcześni gladiatorzy, który lepszy?

CRISTIANO RONALDO i LIONEL MESSI... współcześni gladiatorzy, który lepszy?

Autorem artykułu jest Rafał Gamalczyk



Oto pytanie, na które fani Barcy z pewnością znają odpowiedź. Tonem nie znoszącym sprzeciwu krzyknęliby MESSI, MESSI, MESSI!!! Z tym z całą pewnością nie zgodziliby się kibice Manchesteru United i Realu Madryt. Byłego i obecnego klubu CR7.

Bardzo wielu ludzi porównuje tych niewątpliwie geniuszy współczesnego footballu do miana najlepszego piłkarza Globu (i nie chodzi tutaj o plebiscyty FIFA i France Football). Ale czy słusznie jednemu ten tytuł należy się bardziej niż drugiemu?

Zacznijmy od Lionela. Ten wirtuoz piłki urodził się w Argentynie 24 czerwca 1987r. w Rosario. W wieku 5 lat zaczął kopać piłkę, a gdy skończył zaledwie 17 zadebiutował w podstawowym składzie F.C. Barcelony. Także z tym klubem wygrał dwukrotnie ligę mistrzów (2005/06 i 2008/09). Również dwukrotnie zdobył indywidualne nagrody takie jak FIFA best player of the year (2008/09 i 2009/10) i Ballon d'Or (2008/09 i 2009/10).

Cristiano to natomiast Portugalczyk urodzony na Maderze 5 lutego 1985r. W wieku 3 lat zaczął grać w football. Jego pierwszym klubem była CF Andorinha. W 2002r., występując dla Sportingu Lizbona, jego talent został doceniony przez Sir Alexa Fergusona, co zowocowało transferem do Manchesteru. Jego kariera w United rozwijała się błyskawicznie. W sezonie 2007/08 wygrał ze swoim klubem ligę mistrzów oraz zdobył wiele prestiżowych nagród indywidualnych (m.in. złotą piłkę i FIFA best player of the year). W 2009 roku Ronaldo pobił rekord transferowy i za sumę 93 mln euro został najdroższym piłkarzem Ziemi, przenosząc się do Realu Madryt.

Wtedy jeszcze więcej osób zaczęło porównywać Messiego i Cristiano, ale przecież to kompletnie od siebie odmienni gracze. Zgodze się, obaj to piłkarze kompletni, genialni technicy, mijający przeciwników jak tyczki treningowe. Jednakże grają zupełnie odmiennie. CR7 już w Manchesterze zachwycał efektownością i mnogością swoich tricków. Jego styl gry jest bardzo efektowny przez co Ronaldo często decyduje się grać indywidualnie. Często zdarza mu się niestety wymuszać, a nawet symulować faule czego Leo raczej nie robi. Kunszt Messiego polega na genialnym balansie ciała, którym potrafi minąć czasami aż pięciu obrońców, strzelając później pięknego gola i grze kombinacyjnej z resztą magików Barcelony. Myślę, że zagrania Crisa są naprawdę ucztą dla oka, ale tak samo, widząc jak Lionel z kolegami wymienia podania to ręce same składają się do oklasków. Gwiazda Barcy mniej strzela na bramkę przeciwnika, przez co zdobywa mniej bramek, ale i też rzadiej pudłuje niż Ronaldo. Obaj piłkarze różnią się też warunkami fizycznymi. Portugalczyk jest wyższy i cięższy od Messiego. Oboje także preferują inny sposób uderzania piłki. Reprezentant Argentyny często w finezyjny sposób podkręca piłkę. Natomiast Cristiano strzela prawdziwe armatnie pociski z tak dziwną rotacją, że bramkarze często miewają z tym kłopot. Każdy z nich gra też inną nogą (gwiazda Realu prawą a Barcelony lewą), choć zdobywanie bramek gorszą nogą nie stanowi dla nich problemu. CR7 jest prawdziwym specjalistą od rzutów wolnych, jego charakterystyczna postawa przed strzałem a później prawdziwa rakieta w kierunku bramki przeciwnika są niepowtarzalne. Leo natomiast nie jest pierwszym egzekutorem wolnych w swoim zespole. Jeżeli je wykonuje to raczej z prawej strony boiska i mniejszych odległości.

I mógłbym wymienić jeszcze wiele więcej różnic między nimi. Jednak uważam, że obaj osiągnęli i mogą jeszcze osiągnąć tak wiele w piłce nożnej, że każdemu z nich po równo należy się tytuł najlepszego piłkarza nowoczesnego footballu. Myślę, że po prostu nie mozna wybrać spośród nich lepszego, bo obaj są absolutnie najlepsi i wyjątkowi.

---

http://mojsportfootball.blogspot.com/

autor: Rafał Gamalczyk


Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl

Porównanie gry Barcelony i Realu

Porównanie gry Barcelony, Realu

Autorem artykułu jest Sebo



Jak dobrze wiecie Real nie potrafi wygrać z Barceloną od prawie trzech sezonów. W tym artykule chciałbym przedstawić wam 35 przykładów słabości Realu. Na koniec porównać różnice w ich grze.

35 przykładów słabości i kompromitacji Realu w meczu z Barceloną, wiele odnosi się do wypowiedzi kibiców Realu przed meczem :
1. Wypowiedź Ronaldo po meczu Barcy z Almerią w stylu: ‘ciekawe ile to nam bramek strzelą?’
2. Gierki słowne Mourinho i olewający je Guardiola + zawodnicy.
3. Real uznawany za najlepszy Real od kilku lat.
4. Piąta przegrana z rzędu za kadencji Guardioli.
5. 4 z tych 5 meczy bez gola oprócz 2 goli na Bernabeu w przegranym meczu 2-6.
6. Bramka na 2:0 poprzedzona 30 podaniami w czasie 1:19 minuty.
7. Około 5 sytuacji w czasie których zostaje wymienionych 30 podań w większości z pierwszej i w środku i zostaje stworzona sytuacja niemal 100-centowa.
8. Gorsza gra w powietrzu przy dużo gorszym wzroście.
9. ciągle stawienie Realu na Marcelo, który udowadnia któryś sezon, że gra dobrze ze słabymi, a w ważnych meczach należy do najsłabszych na boisku i zawala bramki.
10. uznawany za niby najlepszego obrońcę prawego na świecie Ramos ośmieszany na każdym kroku, szczególnie przez Villę i porównanie go do Alvesa. Gra Ramosa w każdym kolejnym Gran Derbi.
11. Klasa Pique i Puyola w porównaniu z klasą Carvalho i z nieco lepszym Pepe.
12. Gra Realu polegająca jedynie na krótkim graniu z Ozilem i Ronaldo i graniu długich piłek do przodu.
13. wzgląd na to ile jeszcze brakuje Ozilowi do Xaviego i Iniesty.
14. Liczba celnych podań grającego niby ofensywnie Realu.
15. Iker Casillas puszczający bramki po lobach, między nogami, przepuszczający piłki.
16. Najlepsza obrona w Europie traci 5 goli, a powinna więcej.
17. Najlepsza ofensywa w Europie tworzy jedną niby sytuację strzelając raz z dystansu.
18. Technika Sergio, a technika Khediry i ich przystosowanie do grania szybkiej gry.
19. Gol na 5:0 stworzony przez zawodników ledwie grających w tym sezonie.
20. Celność i ilość zagrań ‘najlepszego podającego świata’ Alonso.
21. około 10 sytuacji mogących skończyć się bramką i podwyższeniem wyniku.
22. polityka transferowa Realu nie stawiająca na wychowanków i Hiszpanów, którzy znowu ich pogrążają.
23. wprowadzenie defensywnego Diarrę za Ozila przy stanie 2:0 (!)
24. łokieć w twarz Messiego sfrustrowanego Carvalho, który nie wytrzymywał jego zabaw z piłką.
25. wejście Arbeloi, który 3 razy umyślnie faulował ostro piłkarzy Barcy.
26. zachowanie Ronaldo, który wyrażając całkowity brak szacunku dla trenera przeciwnika (!) odepchnął go.
27. marsz Ronaldo po odepchnięciu, dumnie kroczącego i zadowolonego z tego co zrobił.
28. Popis Ronaldo zagrywającego między swoimi nogami przy stanie 4:0, gubiącego się i wyśmianego przez cały stadion.
29. Mourinho, który ironicznie wskazuje, że to przez sędziego jego podopiecznym ewidentnie nie idzie.
30. Porównanie gry mniej medialnego Pedro z Di Marią i ich poziom inteligencji zagrań na boisku.
31. Ramos brutalnie faulujący Leo Messiego w ostatniej minucie na czerwoną kartkę.
32. Ramos komrpomitujący się odepchnięciem Puyola na czerwoną kartkę, swojego kolegi z kadry oraz Xaviego, którego uważa za jednego ze swoich idoli.
33. Iker Casillas obrażający się na swoich obrońców przy stanie 4:0.
34. Ilość udanych zwodów, wypracowanych sytuacji, asyst i podań Messiego w porównaniu z niby konkurującym z nim Ronaldo.
35. Ronaldo symulujący w polu karnym przy stanie 2:0.

Także jak wiadać Real głównie skupił się na grach słownych a nie na samej grze na boisku. Przed meczem zarysowywała się przewaga Realu, ale przecież wszystko się rozstrzygnęło na boisku. Jak dobrze wiecie Real dostał pożadną lekcje gry w piłkę. Cały zespół przypatrywał się grze Barcy którzy jak to zawsze bywa mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki nad swoim rywalem. Nawet indywidualnie piłkarze z Bernabeu nie potrafili sobie poradzić ze zwinniejszymi zawodnikami Katalońskiej Barcy. Piłkarze z Camp Nou jak to zawsze bywa wymieniali ogromną ilość podań przemiszczając się tym sposobem w strone bramki strzeżonej przez Casillasa. Już pod koniec meczy kiedy było wiadomo już, że to Barcelona wyszła zwycięzko z tego pojedynu, piłkarze dumy Katalonii chcieli pokazać kibicom którzy licznie przybyli na statdnion zapełniając miejsca do ostatniego wolnego jak pięknie potrafią grać. Zaczęli się po prosu bawić grą ośmieszać przeciwnika finezyjnymi zagraniami z piętki i innymi. Podsumowując piłkarze Realu wyszli na mecz o wilką stawkę ( historia pokazała iż drużyna która wygra ten mecz przeważnie zdobywa później mistrzostwo kraju ) nie skoncentrowani zlekceważyli rywala i to im się nie opłciło. Zobaczymy jak to będzie podczas następnego meczu. Czy wielki trener Realu znajdzie jakąś receptę na Barcelonę? Odpowieź uzyskamy już 19 kwietnia ;)

---

katalonia więcej tekstów na moim blogu http://katalonia-wszystkoopilcenoznej.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

LM Arsenal kontra Barcelona.

LM Arsenal kontra Barcelona.

Autorem artykułu jest agiluca aw



16 lutego został rozegrany mecz pomiędzy Arsenalem Londyn a FC Barceloną. W pierwszym meczu 1/8 Finału Ligi Mistrzów lepszy
okazał się Arsenal oczywiście lepszy pod względem strzelonych bramek.

Barcelona podczas tego meczu wymieniła nemal 700 podań,a gospodarze zaledwie 300.Jednak wynik 2:1 został zakonczony na kożyść Kanonierów. Pierwsza połowa spotkania należała do graczy Barcelony udokumentował to David Villa w 26 minucie strzelając technicznym strzałem bramkę. Arsenal miał dużo szczęścia szczególnie kiedy to Messi w 15 minucie pomylił się o kilkanaście centymetrów,a natępnie w 29 minucie kiedy przegrał pojedynek z polskim golkiperem. W 38 minucie sędzia nie uznał zdobytej bramki przez Messi który dobijając uderzenie Villi był na spalonym jednak jak pokazuja wszystkie powtórki iz Messi nie był na pozycji spalonej więc kolejne szczęście po stronie Arsenalu. W drugiej połowie Barcelona raczej starała się długo utrzymywać przy piłce i rezultacie jednak był to błąd. Kanonierzy przyspieszyli tempo gry i nie rezygnowali z walki o zwycięstwo i tak w 78 minucie po pięknym i zaskakującym uderzeniu z ostrego kąta Van Persi zdobywa bramkę. Trener Kanonierów dokonał zmiany wprowadzając do gry Andrieja Arszawina i dał sygnał swojej drużynie aby poszli za ciosem i tak
się stało po fantastycznej akcji Nasriego 83 minucie bramkę zdobył Andriej Arszawin. Po końcowym gwizdku uważam że Arsenal za wolę walki i zdeterminowanie zasłużył na zwycięstwo, a Barcelona powinna przeanalizować szczególnie drugą połowę spotkania gdzie gwiazdy nie świeciły i myślały że następne 45 minut będzie tylko formalnością. Jednak nie bez znaczenia jest że aż cztery drużyny angielskie są w 1/8 Finału Ligi Mistrzów. Możemy jednak być już pewni, że w rewanżu czekają nas być może jeszcze większe emocje.

---

http://pilkanoznaaw.blogspot.com/

http://www.pilkanoznalt.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 16 lutego 2011

Paris Saint-Germain–bogata historia najmłodszego klubu Ligue 1

Paris Saint-Germain–bogata historia najmłodszego klubu Ligue 1.

Autorem artykułu jest Dzinek



Paris Saint-Germain najmłodszy najbardziej utytułowany Francuzki klub z wieloma sukcesami na arenie międzynarodowej w swojej czterdziestoletniej histori!!

Paris Saint Germain to z obecnie występujących w Ligue 1 zespołów, drużyna ,,najmłodsza”. Klub ten w minionym 2010 r. świętował swoje 40-lecie. Mimo tego wieku PSG jest jedną z najbardziej utytułowanych francuskich drużyn. Lata świetności Paryżan przypadły na lata 90. XX w. Mistrzostwo Francji 1994 r., wicemistrzostwa 1993 r., 1996 r., 1997 r., Puchar Francji 1993 r., 1995 r., 1998 r., Puchar Ligi Francuskiej 1995 r., 1998 r. oraz jedyny jak dotąd sukces międzynarodowy, zwycięstwo w Pucharze Zdobywców Pucharów 1996 r.

Sukcesy te były rezultatem udanych rządów telewizji Canal +, który przejął zespół PSG w 1991 r. Bernard Lama, Paul Le Guen, Youri Djorkaeff czy świetny Brazylijczyk Rai- to ci piłkarze stanowili o sile stołecznej drużyny w tamtym okresie.

Ubiegła dekada stała niestety pod wielkim znakiem rozczarowań ze strony Paryżan. Klub ze stolicy z olbrzymimi ambicjami od 1994 r. po dziś dzień czeka na 3 w historii drużyny tytuł mistrza Francji. Chociaż przez PSG przewinęło się od tamtego czasu wielu znakomitych zawodników jak Pedro Pauleta- najskuteczniejszy w dziejach klubu zawodnik( 109 goli), Ronaldinho, Jay Jay Okocha, Mario Yepes, Juan Pablo Sorin, Gabriel Heine, czyli piłkarzy-liderów, to nie potrafili oni poprowadzić zespołu do upragnionego mistrzostwa.

Ale PSG to nie tylko wspaniały klub, to również świetni kibice- powód stołecznej drużyny do dumy, lecz również do zmartwień. Fani Paryżan to absolutna europejska czołówka pod względem opraw meczowych. Kibice PSG nie tworzą jednej, spójnej frakcji. Jest kilkanaście odrębnych, niezależnych od siebie grup ultras. Najsłynniejsze grupy kibicowskie Paryżan to Supras Auteuil oraz Boulogne Boys. Rzadko zdarza się aby któreś z nich miały zgody z innymi klubami. Ciekawostką jest, że każda z nich miała swój sektor na stadionie, gdzie niezależnie od pozostałych prowadziła doping dla PSG.

Miejscami zdarzało się, że w tym samym czasie na stadionie śpiewali nawet 2 lub 3 różne piosenki. Jednak, gdy wszyscy intonowali tę samą pieśń, efekt był niesamowity.

Niestety piszę o powyższych sytuacjach w czasie przeszłym, gdyż od trwającego sezonu zanikł praktycznie doping na Parc des Princes( obiekt PSG). Powodem tego jest olbrzymi konflikt na linii obecny zarząd-kibice. Zarząd klubu zaprzestał od tego sezonu sprzedawania karnetów dla kiboli z trybun Auteuil i Boulogne( gdzie zawsze zasiadają najzagorzalsi ultrasi PSG). Zamiast tego, zostali oni zmuszeni do kupowania indywidualnych biletów na losowo przyznane miejsca. Klub podjął tak radykalne środki w walce z kibicami ze względu na liczne burdy, zamieszki, awantury, jakie wywoływali oni szczególnie podczas spotkań z wrogimi zespołami. A skoro o wrogach PSG mowa, największym z nich jest drużyna Olympique Marsylia.

Kibice Olympique Marsylia reprezentują klimaty lewicowe. Słyną z opraw z wizerunkiem Che Guevarry, oraz innych tego typu symboli powiązanych z lewicom i komunizmem. Wielu kibiców tego klubu to muzułmanie, przez co są nielubiani.

Wracając jednak na koniec do strony sportowej, obecny sezon jest jednym z najlepszych od lat dla ekipy PSG. Zespól z Paryża po bardzo udanej jesieni jest wiceliderem Ligue 1 ze strata tylko punktu do OSC Lille.

Absolutnym strzałem w dziesiątkę okazał się przedsezonowy transfer Brazylijczyka Nene, którego stołeczny klub pozyskał za 5 mln euro z AS Monaco.

Ten lewonożny skrzydłowy ma już na swoim koncie 13 goli w lidze, której stał się najjaśniejszą gwiazdą. Niesamowite dryblingi, potężne strzały z dystansu, świetnie egzekwowane rzuty wolne- to jego wizytówki.

Ponadto PSG cały czas ma szansę na zdobycie aż 3 trofeów: Puchar Francji( są już w 1/16), Pucharu Ligi Francuskiej( są w półfinale) i Pucharu Ligi Europy( są w fazie 1/16).

---

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Pożegnanie Ronaldinho

Pożegnanie Ronaldinho.

Autorem artykułu jest agiluca aw



Z pewnością przejdzie do historii jako jeden z najwybitniejszych piłkarzy, a to dzięki występom w takich drużynach jak Paris SG, Barcelona i AC Milan.

Swoją karierę na europejskich stadionach rozpoczął 17 stycznia 2001 roku podpisując kontrakt z Paris SG. Ronaldinho reprezentował barwy paryżan przez trzy lata wystepując w 55 meczach i zdobywając 17 goli w Ligue 1. W 2002 roku został mistrzem swiata w Japoni i Korei Południowej. Następnym przystankiem Ronaldinho była wielka Barcelona, klub z kataloni pozyskał młodego brazylijczyka za 30 milionów euro choć wcześniej publicznie deklarował że jego marzeniem jest gra w Mancheser United ale targu dobił z Barceloną. W Premiera Division spędził pięć kolejnych sezonów rozgrywając 145 meczów i zdobywając 70 goli. W tym okresie został w 2004 roku najlepszym piłkarzem świata według FIFA, ten tytuł otrzymał także w następnym roku.Mistrzem Hiszpani został w 2005 i 2006 roku zdobywając triumf w Lidze Mistrzów. W 2005 roku został zwyciężcą 50 plebiscytu France Football na najlepszego piłkarza klubów europejskich. W 2008 roku Ronaldinho wraz z drużyną narodową zdobył brązowy medal olimpijski w Pekinie. W sezonie 2007-08 rozpoczął się jego kryzys, nocne życie i liczne wpadki w mediach zmusiły go do poszukiwania nowego klubu. I tak latem 2008 roku został piłkarzem Milanu. Transfer opiewał na łączną kwotę 25 milionów euro. W Milanie w sezonie 2008-10 rozegrał 76 spotkań w seria A w których zdobył 20 goli.
Ostatecznie Ronaldinho został najlepiej opłacanym piłkarzem Flamenco i pożegnał się z europejskim footbolem. W europie we wszystkich rozgrywkach ligowych, pucharowych oraz na szczeblu krajowym i europejskim wystąpił w 376 spotkaniach zdobywając 145 bramek.
Etap europejski zamknął sukcesami, które niewielu zawodników przed nim osiągnęło i uważam że nie wielu osiągnie to po nim.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa 16 luty 2011. Niespodzianki w Londynie i Rzymie

Arsenal Londyn pokonał FC Barcelona 2:1 w pierwszym meczu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. W bramce "Kanonierów", po raz pierwszy w tych elitarnych rozgrywkach, wystąpił Wojciech Szczęsny.
Arsenal Londyn - FC Barcelona 2:1 (0:1)
Robin van Persie 78, Andriej Arszawin 83 - David Villa 26

Sędziował: Nicola Rizzoli (Włochy).

Arsenal: Wojciech Szczęsny - Emmanuel Eboue, Johan Djourou, Laurent Koscielny, Gael Clichy - Theo Walcott (77-Nicklas Bendtner), Cesc Fabregas, Alex Song (68-Andriej Arszawin), Jack Wilshere, Samir Nasri - Robin van Persie.

Barcelona: Victor Valdes - Dani Alves, Gerard Pique, Eric Abidal, Maxwell - Xavi, Sergio Busquets, Andres Iniesta (89-Adriano) - Pedro, Lionel Messi, David Villa (68-Seydou Keita).
Spotkanie z animuszem rozpoczął Arsenal, na którego prawym skrzydle szalał Walcott. W 9 min kolejny rajd reprezentanta Anglii zakończył sie podaniem do Fab regasa, a ten sprytnym lobem posłał piłkę nad obrońcami Barcy do van Persiego, jednak mocny strzał Holendra obronił Valdes.
Z biegiem czasu sytuację na boisku opanowała Barcelona, narzucając gospodarzom swój styl gry. Przyniosło to rezultat w 26. minucie. Messi podaniem pomiędzy obrońcami Arsenalu stworzył Villi sytuację sam na sam i Hiszpan pomiędzy nogami Szczęsnego posłał piłkę do bramki.
Chwilę później mogło być 2:0, jednak Szczęsny świetnie obronił strzał Pedro.
Po przerwie gra w dalszym ciągu toczona była w bardzo szybkim tempie, jednak mniej było klarownych sytuacji podbramkowych. Aż do 78 minuty, kiedy to Clichy dograł piłkę w pole karne Barcelony a van Persie z bardzo ostrego kąta posłał potężną bombę, po której piłka wpadła do bramki przy krótkim słupku po błędzie Valdesa.

Pięć minut później było już 2:1 dla "Kanonierów". Po piorunującej kontrze, Nasri wyłożył piłkę Arszawinowi, a Rosjanin pewnym, technicznym strzałem z 11 metra umieścił ją w siatce tuż przy dalszym słupku, dając zwycięstwo londyńczykom.

W drugim rozegranym dzisiaj pojedynku 1/8 finału Ligi Mistrzów Szachtar Donieck dość niespodziewanie pokonał na wyjeździe Romę.

AS Roma - Szachtar Donieck 2:3 (1:3)
Bramki: Simone Perrotta 28, Jeremy Menez 61 - Jadson 29, Douglas Costa 36, Luiz Adriano 41
Sędziował: Olegario Benquerenca (Portugalia).

AS Roma: Alexander Doni - Marco Cassetti, Nicolas Burdisso, Philippe Mexes, John Arne Riise (46-Paolo Castellini) - Rodrigo Taddei, Daniele De Rossi, Simone Perrotta - Jeremy Menez - Francesco Totti, Mirko Vucinić (68-Marco Borriello)

Szachtar: Andrij Piatow - Darijo Srna, Dmytro Czyhrynski, Jarosław Rakicki, Razwan Rat - Tomas Hubschman - Douglas Costa (66-Eduardo), Jadson (85-Alex Teixeira), Willian - Henrich Mchitarjan (78-Witalij Wicenec), Luiz Adriano.

wtorek, 15 lutego 2011

Jose Mourinho - the most Special One?

The most Special One?

Autorem artykułu jest Michał Trela



Jeśli myślicie, że Jose Mourinho to The Special One i nikt go nigdy nie przerośnie to być może macie racje. Sęk w tym, że Portugalczyk miał też uczniów, którym przekazywał wiedzę, uczył podejścia do zawodników, pokazywał jak sprawić, by każdy czuł się tak ważny, jak cyfra w numerze telefonu.

I kiedy już im wszystkie te arkana magii przekazał, czeladnicy zaczęli czmychać by pracować samodzielnie. A uczniowie mają to do siebie, że czasem przerastają mistrzów.

Ich droga jest bardzo podobna. O Mourinho napisano już więcej niż o Jezusie Chrystusie, więc nie ma sensu po raz kolejny przytaczać opisu jego "nazarejskich lat". O Andre Villasie Boasie wiadomo jeszcze stosunkowo niewiele. Kiedyś także będzie o nim więcej niż o bohaterze ewangelii. Już zresztą teraz ma z nim wiele wspólnego. Niedawno skończył bowiem 33 lata.

Co może zrobić właściciel wielkiego klubu, gdy bardzo doświadczony trener, szanowany nestor i guru, który co rano zjadał zęby na piłce, zajął tragiczne, katastrofalne i nie do przyjęcia trzecie miejsce w lidze? Może z rozpaczy spektakularnie doprowadzić swoje ciało do eksplozji przy tysiącach pielgrzymów w Fatimie, albo powierzyć zespół trenerowi, którego największym osiągnięciem jest jedenaste miejsce w lidze portugalskiej i oddychanie tym samym powietrzem, co Józef święty. Oba rozwiązania na podobnym poziomie absurdu. Wybrał drugie.

***
33 lata wcześniej w Porto na świat przychodzi Andre, syn Luísa Filipe Manuela Henrique do Vale Peixoto de Sousa de Villas-Boas, którego na świat wydała Teresa Maria de Pina Cabral e Silva. Jego dziadkowie pochodzą z Anglii. Chłopak dzieckiem był dziwnym. Niby coś tam grał w piłkę z rówieśnikami, ale mając kilkanaście lat postanowił w ogóle nie próbować robić kariery zawodniczej. Poświęcił się taktyce, wyszukiwaniu talentów i trenerce. Gdy miał 17 lat (!) zrobił w Szkocji licencję trenerską UEFA klasy C. Rok później, ze względu na biegłe posługiwanie się angielskim nawet przez sen, zapragnął go mieć w sztabie szkoleniowym słynny Bobby Robson. Wkracza w dorosłość będąc scoutem najsłynniejszego portugalskiego klubu.

Młodość pcha go jednak do przenikania ludzkości całych ogromów z końca do końca. Wylatuje więc na Karaiby i zostaje selekcjonerem kadry... Wysp Dziewiczych. Ma wówczas 21 lat. W Polsce dopiero mógłby się żenić. Po 18 miesiącach wraca do Portugalii i zostaje trenerem zespołu U-19 Porto. Od swoich zawodników był niewiele starszy i w ogóle nie bardziej doświadczony. Zauważył go tam Jose i zaprosił do swojego sztabu. U jego boku wygrał Puchar UEFA i Ligę Mistrzów. Wdzięczny święty Józef wziął go do Chelsea. I tam się zaczęło!

Villas Boas mógł rozwijać swoje taktyczne zboczenie. Godzinami oglądał kolejnych rywali, analizował, myślał, wycinał, kopiował, wklejał i każdemu z piłkarzy dawał gotowe płyty DVD, na których była zawarta w przystępny sposób podana taktyka na kolejne mecze. Na pewno pustaczek do sukcesów Mourinho dołożył i jego szef to wiedział. Zabrał go więc do Mediolanu.

W 2009 roku asystent powiedział sobie dość. Chciał zacząć pracować na swoje nazwisko. Wsadził się jednak na minę. W październiku objął portugalską Academikę Coimbra, która teoretycznie do niego pasowała. "Lizbona się bawi, Porto pracuje, Coimbra się uczy, a Braga modli" - tak mówi portugalskie porzekadło. No i uniwersytecki klub wydawał się być jak znalazł dla pasjonata taktyki i teoretyka futbolu. Tyle, że po kilkunastu kolejkach zespół zajmował ostatnie miejsce w tabeli i nie miał jeszcze na koncie zwycięstwa. Zacząć pracę od spuszczenia zespołu z ligi, to, chyba przyznacie, nie jest wymarzony początek kariery.

A jednak ofensywny styl gry wpojony przez Villasa Boasa sprawdził się znakomicie. Coimbra uciekła spod topora, ruszyła w górę tabeli, skończyła sezon na jedenastym miejscu z dziesięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową i doszła do półfinału Pucharu Ligi. O najmłodszym trenerze w lidze zaczęło być głośno.

***
Wracamy więc do punktu wyjścia, w którym Villas Boas zostaje zatrudniony w Porto. Ma zażegnać kryzys, w który wszedł zespół pod wodzą doświadczonego Jesualdo Ferreiry. Aby mu w tym pomóc, klub sprzedaje dwóch najważniejszych zawodników - obrońcę Bruno Alvesa do Zenita Sankt Petersburg i Raula Meirelesa do Liverpoolu. Po miesiącu pracy zdobył pierwsze trofeum - Superpuchar kraju po zwycięstwie nad Benficą. A później przyszła fantastyczna seria...

11 grudnia 2010 roku pobił rekord swojego mentora Mourinho. Jego Porto nie przegrało w 33 kolejnych meczach we wszystkich rozgrywkach. Poległo dopiero w styczniu w pucharowym meczu z Nacionalem Madeira, dziś w lidze ma 11 punktów przewagi nad mistrzem z Lizbony, Porto wygrało 17 z 19 meczów, dwa zremisowało, czyli nie przegrało ani razu. Bramki zdobyte? 44 - najwięcej w lidze. Bramki stracone? 7 - najmniej w lidze. Europejskie puchary? 5 zwycięstw, jeden remis, pierwsze miejsce w grupie. Za kilka dni Porto zagra z Sevillą. Ma szansę zdobyć w tym sezonie cztery trofea (jedno już zdobył). Jeśliby wygrał Ligę Europejską, co nie jest niemożliwe, porównania do Mourinho jeszcze by się nasiliły. Przecież guru wszedł na kontynentalną scenę wygrywając Puchar UEFA. Rok później triumfował w Lidze Mistrzów. Za rok Porto prawie na pewno do niej powróci. Ja wam dobrze zawczasu radzę - ładujcie wszystkie swoje oszczędności w obstawianie triumfu "Smoków" - za rok będziecie milionerami, o ile bukmacherzy nie zbankrutują. Jest też ryzyko, że ktoś go Portugalczykom wykradnie - zimą był już nim zainteresowany Liverpool.

A on? Znajomo nonszalancki styl, charakter na twarzy, świetne przygotowanie do zawodu. Jak trochę posiwieje, dojrzałym paniom będą na jego widok drżały kolana, jak teraz drżą na myśl o Mourinho. Villas Boas odcina się od porównań do trenera Realu Madryt. Przyznaje, że był dla niego bardzo ważny, ale spokojnie przekonuje, że jest sobą i swoją karierę prowadzi. Niby każdy to mówi, ale jemu chyba wyjątkowo można wierzyć.

---

www.trelik.blox.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl